Do pani Basi… – dlaczego 11 lipca jest dla nas tak bardzo ważny!

Do pani Basi Witaczyńskiej przychodziło wiele osób. Przez jej fotograficzne atelier przewinęło się kilka pokoleń mieszkańców Garwolina i okolic.  Przekraczając próg pokoju, w którym było się fotografowanym, wkraczało się do innego świata. W jej mieszkaniu czas zatrzymał się na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku. Fortepian, kredens, przedwojenna mapa Polski, stare – w skórzanych okładkach książki, porcelanowe filiżanki, aparaty fotograficzne… to wszystko było z innej epoki.

Czasem przychodziło się kilka razy, bo zdjęcia jeszcze nie były gotowe, bo pani Basia nie zdążyła wywołać… Bo pani Basia lubiła rozmawiać, z każdym i o wszystkim. Wiecznie wszystkiego była ciekawa. Moja pierwsza wizyta trwała 1,5 godziny. Kończyłam szkołę podstawową i potrzebowałam zdjęcia do podania do szkoły średniej. Moja Babcia zaproponowała, abym poszła do Basi Witaczyńskiej… bo to znajoma, bo to blisko… W ciągu pierwszej godziny  zostałam dokładnie przepytana co u Dziadków, co u Rodziców, co u Cioci, a gdzie się wybieram do szkoły i dlaczego do takiej. Pani Basi nie dało się zbyć odpowiedziami: “dobrze / w porządku”. Rozmowa się ciągnęła i ciągnęła… Wydawało mi się, że chwila “cyknięcia” zdjęcia nigdy nie nastąpi. I nie było to cyknięcie. Rozstawianie aparatu, ustawienie oświetlenia, usadzanie. Wykonanie zdjęcia, a raczej serii zdjęć zajęło pół godziny.

            Do pani Basi przychodzili wszyscy, którzy szukali informacji o 1. Pułku Strzelców Konnych: młodzież, harcerze, studenci, kolekcjonerzy, wydawcy i pasjonaci historii. Dla pani Basi te spotkania stały się bardzo ważną częścią Jej życia. Przekazywała dziedzictwo historyczne zapisane w zdjęciach jej ojca chorążego Narcyza Witczaka-Witaczyńskiego – żołnierza i fotografa, który uwieczniając pułkowe wydarzenia, uchwycił też obraz przedwojennego Garwolina. Jego zdjęcia znajdziemy w każdym albumie dotyczącym naszego miasta. Pani Basia to dziedzictwo ocaliła od zapomnienia.  Marzyła o muzeum w Garwolinie. Liczyła na to, że władze miasta znajdą na nie lokal.  Mówiła, że gdyby ono powstało,  to miałaby gdzie przekazać  fotograficzny dorobek swojego ojca a także swój. Ze smutkiem obserwowała ,jak znikają z krajobrazu osiedla, kolejne koszarowe budynki. Kiedy pralnia w Koszarach przestała funkcjonować, zaczęła proponować, aby właśnie tam powstało muzeum.  

            Jestem jedną z wielu osób, które przez lata odwiedzały panią Basię. W czasie naszych spotkań rozmawiałyśmy praktycznie o wszystkim ale meritum zawsze dotyczyło 1. Pułku Strzelców Konnych i Garwolina. W ostatnich latach swojego życia ciągle powtarzała: “Wy jesteście młodzi, zróbcie coś, aby to muzeum w Garwolinie było”. Ostatni raz spotkałam się z panią Basią w połowie czerwca 2016 r. Umówiłyśmy się wtedy na spotkanie 15 lipca. Niestety kilka dni przed umówionym terminem zatrzymał się ziemski zegar  pani Basi Witaczyńskiej. Stało się to 11 lipca 2016 roku…

 

11 lipca 2021 roku, biorąc udział w referendum w sprawie pralni, możemy  przyczynić do spełnienia marzenia pani Basi.

 

Małgorzata Cieślańska
wiceprezes Fundacji Koszary – Przywróćmy Pamięć